Był Praděd i elektrownia szczytowo-pompowa Dlouhé Stráně, zatem do kompletu nie mogło zabraknąć wyprawy na Harrachovy Kameny. Górskie schronisko Vrbatova bouda znajduje się na wysokości 1395 m.n.p.m., natomiast punkt widokowy Harrachovy Kameny położony jest na 1411 m.n.p.m. Ten bardzo ciekawy krajobrazowo podjazd szosą, to drugi co do wysokości w Czechach oraz jeden z najdłuższych podjazdów w Europie Środkowej.

Eskapadę zaplanowaliśmy na 21 czerwca, w standardowym składzie: ja i Mariusz. Z Wrocławia wyjechaliśmy przed 10-tą, po 2,5-godzinnej podróży zaparkowaliśmy w okolicy Dolní Štěpanice. Niebo było mocno zachmurzone, a temperatura wynosiła 19°C, więc założyliśmy długie rękawy na górę, bandany pod kask oraz krótkie spodenki. Nasze założenia na ten dzień: 2 podjazdy w strefie 4 – subprogu mleczanowym oraz dolnej granicy strefy 5 – progu mleczanowym. Pierwsza wspinaczka z Dolní Štěpanice: około 22 km, średnie nachylenie ok. 5%, przewyższenie ok. 1000 metrów, druga spod szlabanu Horní Mísečky: około 5 km oraz średnim nachyleniu ok. 8%.

Harrachovy Kameny_profile

Zaczęliśmy żwawą rozgrzewką, każdy swoim tempem. Na drodze było pusto i głucho, nie licząc ćwierkających ptaków. Większa część szosy przebiega w lesie, dlatego podczas ewentualnych opadów deszczu można było liczyć na osłonę drzew.

3_Mariusz

Czesi, jak to Czesi, cały czas coś remontują, zatem nie obeszło się bez odcinków z ubytkami asfaltu i sporymi dziurami oznaczonymi do łatania. Pamiętaliśmy, że w roku ubiegłym fragment od pierwszego parkingu do szlabanu był remontowany i ruch odbywał się wówczas wahadłowo, lecz teraz byliśmy świadkami nowego, nienagannego asfaltu. Przy drugim parkingu – Horní Mísečky, chwilę czekałem na Mariusza i dalej ruszyliśmy na szczyt, każdy swoim rytmem.

2015_07__9_Harrachovy_KamenyTaki widok ze szczytu mieliśmy rok temu

Na tym odcinku zastał nas lekki opad deszczu i mgła gęsta jak mleko, widoczność mieliśmy maksymalnie do 40-50 metrów. Chłodno i wilgotno, warunki bardzo zbliżone do tych, jakie można spotkać w Alpach. Na szczycie temperatura 10°C i zerowa widoczność krajobrazu – mgła pokryła wszystko.

6_Sova

5_Mariusz

Założyliśmy deszczówki, zjedliśmy szybko po batonie, uzupełniliśmy płyny, kilka fotek i rozpoczęliśmy mroźny zjazd do szlabanu, czyli najmniej przyjemną część treningu.

1_Mariusz

Pod szlabanem zawinęliśmy i podjechaliśmy po raz drugi, w nieco mniejszej mgle i już bez deszczu. Na szczycie ten sam scenariusz: szama, płyny i długi zjazd do samochodu.

2_Sova

Na nizinie czekało na nas lekkie przejaśnienie, wyższa temperatura i zadowolenie, bo trening był konkretny, przejechany w niemalże warunkach alpejskich. Rozciąganie, jedzenie, picie i powrót do Wrocławia. Krótko, zwięźle i na temat.

tekst: Paweł Michałowski